Wszystko na raz.
Stereotypy. Z jednej strony zabawne i nieszkodliwe, z drugiej jednak mogą bardzo namieszać.
Tak się w życiu złożyło, że wyglądam, jak wyglądam. Do zbyt urodziwych ludzi nie należę, co to, to nie, żadna Anja Rubik ze mnie. Pewnie gdybym poszła do "Top Model" dostałabym masę bluzgów od cudownego "jury". Choć modelką nigdy nie zostanę, nie jest ze mną aż tak źle (chyba). Ale dwa aspekty mojej dziwacznej urody przysporzyły i czasem przysparzają mi wiele dziwnych i irytujących historii.
Po pierwsze aryjka ze mnie, z krwi i kości, władze Trzeciej Rzeszy wzięłyby mnie zapewne jako kobietę rozpłodową. A jak wiadomo, uroda aryjska to piękne blond włosy. Gdy się urodziłam, były niemalże białe. Taki stan utrzymywał mi się aż do gimnazjum, potem trochę ściemniały. Farbowałam je na ładny, jasny, ciepły odcień aż do 2010 roku. Teraz biegam z rudymi włosami. To było wynikiem kaprysu, ale dało także spojrzenie na funkcjonowanie stereotypów.
Wiadomo, blond laska, która ma dość jasny odcień, szpilki na nogach, i trochę ładnego makijażu połączonego z różowym wdziankiem jest głupia i koniec. Tak też wyglądałam - malować się lubię, różowy lubię, szpilki tym bardziej, więc czemu nie? Efekt? Przy pierwszym poznaniu 90% ludzi, jak nie więcej, wrzucało mnie do worka tępych dzid, z którymi rozprawiać można jedynie o kosmetykach, filmach i imprezach. W zasadzie mało kto poruszał jakieś ambitniejsze tematy. I tu pozwolę sobie podzielić osobników na dwie kategorie.
Pierwsza: "i tak jesteś tępa, ja wiem lepiej" czyli ta część populacji, która albo nie dawała mi dojść do słowa, gdy zaczynano o czymś dyskutować, albo w połowie mojej wypowiedzi wtrącała anegdotki o blondynkach przemieszane ze słowami "a co Ty możesz wiedzieć..." Ano mogę, nawet dużo, bo inteligentne i oczytane dziewczę ze mnie. No cóż..
Druga: "ojacieżpiernicze TO COŚ MA MÓZG!" Poważnie. Gdy podczas pierwszych rozmów ktoś się dowiadywał, że szkoły pokończyłam z wyróżnieniem, że studiuję ścisły kierunek, do tego związany z inżynierią przemysłową, gdzie bab jak na lekarstwo, doznawał tak głębokiego szoku, jakby Amerykę odkrył. A gdy rozmowa brnęła dalej i okazywało się, że czytam, że poza ścisłymi rzeczami interesuję się polityką, historią współczesną i wieloma innymi rzeczami, zbierał szczenę z podłogi. To na prawdę takie dziwne? Najzabawniejsze było kwitowanie tego wszystkiego słowami "Wiesz, bo Ty nie wyglądasz na taką.." Ah no tak, blond włosy, szpilki, lekki makijaż, to wszystko wiadomo...
Oczywiście nie każdy reagował w ten sposób, ale mimo wszystko było to bardzo denerwujące. Od kiedy zmieniłam kolor włosów nikogo już nie dziwi, że inżynier ze mnie i o polityce pogadam.. Oj, ludzie..
Druga sprawa to duży biust. W zasadzie w stosunku do mojej wagi to olbrzymi. Już pomijam fakt, że mój kręgosłup woła o pomoc, a kupienie ładnej koszuli czy sukienki, mając cyca jak krowa dojna, a talię osy, jest po prostu niewykonalne. Po pierwsze był to obiekt drwin w gimnazjum. "Nie biegaj, bo Ci mleko skiśnie!", "O jaaaaa, ale balooooooony" i tym podobne na prawdę są powodem do przejmowania się w wieku 13 lat. W liceum zaczyna się faza zazdroszczenia przez inne dziewczyny. Lustrowanie mnie z góry na dół ze wzrokiem morderczyń w autobusach, knajpach, sklepach i tym podobne było i czasem jest na porządku dziennym. To okropnie irytuje, bo nie można w spokoju robić zakupów czy przemieszczać się z punktu A do punktu B. I chyba najlepsze i najbardziej denerwujące: na plażach czy basenach wiele osobniczek prowadzi dość głośne debaty na temat tego, czy naturalne, czy sztuczne. Nosz cholera, nawet się człowiek zrelaksować nie może, bo za plecami słyszy takie durnowate teksty. Bo w stroju kąpielowym przyciągam wzrok każdego, co też męczy, bo czasem czuję się jak jakiś muzealny obiekt.
A blond włosy, różowa szmatka, szpilka i pomalowane oko, połączone z dużym biustem dla wielu ludzi równa się z byciem kurwą. Tak. Ile plotek na ten temat było, to by chyba nikt nie zliczył. Że się puszczam z każdym, zawsze, wszędzie. Czasem słyszałam, że z kimś pieprzyłam się w windzie, innym razem, że obciągałam komuś w toalecie na imprezie. Na prawdę, niesamowite. Co ciekawe, na niektórych tych imprezach nawet nie byłam obecna. Facepalm po całości.
No ale stereotypy, to stereotypy, koniec.
Na pocieszenie: placuszki z cukinii.